Tuż przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi 2025 na Facebooku pojawiła się seria spotów politycznych, których nadawcy pozostają nieznani. Choć formalnie nie pochodzą ze sztabów żadnego z kandydatów, w rzeczywistości promują jednego z nich – Rafała Trzaskowskiego – i atakują jego rywali: Karola Nawrockiego oraz Sławomira Mentzena.
Reklamy te osiągnęły ogromne zasięgi – łącznie mogły dotrzeć do nawet kilku milionów odbiorców, a według danych z biblioteki reklam Meta, na kampanię wydano setki tysięcy złotych. Problem w tym, że autorzy tych materiałów nie są powiązani z żadnym oficjalnym komitetem wyborczym, a ścieżki finansowania oraz inspiracji kampanii – jak pokazuje dziennikarskie śledztwo Wirtualnej Polski – prowadzą w zaskakującym kierunku.
Zbieżność grafik z fundacją Akcja Demokracja. Przypadek?
Część materiałów wideo publikowanych przez strony „Wiesz Jak Nie Jest” oraz „Stół Dorosłych” zawierała identyczne grafiki i motywy, jak te wcześniej wykorzystywane przez fundację Akcja Demokracja. Dziennikarze WP ustalili, że fundacja co prawda nie finansowała tej kampanii, ale jej przedstawiciel pośredniczył w znalezieniu statystów do nagrań na prośbę zagranicznego partnera.
W oświadczeniu fundacja przyznała, że „zrobiła uprzejmość firmie, z którą stale współpracuje”, jednak zaprzecza, by miała wpływ na treści i przebieg kampanii. Nie wskazano nazwy tej firmy, ale – jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski – chodzi o Estratos Digital GmbH, firmę z siedzibą w Wiedniu, która świadczy na rzecz fundacji usługi technologiczne i doradcze w zakresie komunikacji.
Na czele tej spółki stoją dwaj Węgrzy: Viktor Szigetvári oraz Ádám Ficsor. Ten drugi pełnił funkcję ministra ds. służb specjalnych w lewicowym rządzie Gordona Bajnaia – przed dojściem do władzy Viktora Orbána. Ficsor odpowiadał m.in. za nadzór nad węgierskim wywiadem. Udział osoby o takim doświadczeniu w projekcie medialnym oddziałującym na polską kampanię prezydencką budzi pytania o możliwe motywacje i wpływy.
Treść, która mało przypomina reklamę polityczną
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że osoby występujące w nagraniach zostały zaproszone do udziału przez osoby współpracujące z fundacją Akcja Demokracja. Część z nich była aktywna w organizacjach społecznych. Niektóre osoby – jak przyznały w rozmowie z dziennikarzami – nie miały pełnej wiedzy o tym, kto faktycznie stoi za realizacją kampanii.
Choć treść spotów była utrzymana w emocjonalnym, a nie agresywnym tonie, przekaz był jasny: Rafał Trzaskowski jako kandydat nadziei i nowoczesności, przeciwstawiany tym, którzy „cofają Polskę do przeszłości”. Taki przekaz, pozornie neutralny, mógł realnie wpłynąć na emocje i decyzje wyborców.
Wysokie wydatki, niska przejrzystość
Według danych Meta, na promocję tych materiałów wydano znacznie więcej niż większość oficjalnych komitetów wyborczych w analogicznym czasie. Część kampanii prowadzono z kont zarejestrowanych poza Polską, choć były one wyświetlane polskim użytkownikom.
To właśnie ten aspekt – wysokie nakłady przy braku związku ze sztabami – budzi największe zaniepokojenie. Kampania nie była ukryta: widniała w bibliotece reklam, jednak ani wyborcy, ani dziennikarze nie byli w stanie ustalić, kto naprawdę za nią stoi.
Służby reagują. Politycy oskarżają się nawzajem
Na sprawę zareagował m.in. NASK, który już wcześniej informował o potencjalnej ingerencji w kampanię wyborczą. O podejrzeniu prób manipulacji poinformowano również Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski mówił wprost o „setkach tysięcy złotych wydanych na kampanię z zewnątrz”.
Tymczasem politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają złożenie zawiadomień do prokuratury i Państwowej Komisji Wyborczej, oskarżając stronę opozycyjną o „czarny PR i nielegalne finansowanie kampanii”. Z kolei przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej wskazują, że spoty mogły być prowokacją wymierzoną w Trzaskowskiego, by go skompromitować w oczach opinii publicznej.
Co z Wałbrzychem? Co z mieszkańcami Dolnego Śląska?
Choć kampania była ogólnopolska, jej zasięg obejmował również użytkowników z Dolnego Śląska, w tym Wałbrzycha i okolicznych miejscowości. To właśnie mieszkańcy naszego regionu – jak wszyscy wyborcy – są dziś szczególnie narażeni na wpływ politycznego marketingu „bez autora”.
W dobie personalizowanych reklam, sztucznej inteligencji i nieprzejrzystych kampanii, nawet ostrożny użytkownik może zostać zmanipulowany. Tym bardziej istotne, by tuż przed wyborami zachować trzeźwość, sprawdzać źródła informacji i nie ulegać emocjonalnym filmom bez podpisu.
Wybory już w niedzielę. Zanim zagłosujesz, pomyśl – kto naprawdę mówi do Ciebie w sieci?
Już w niedzielę, 18 maja wybierzemy nowego prezydenta. W ostatnich dniach kampanii emocje sięgają zenitu, a sieć zalewają treści, które tylko z pozoru są obywatelskim głosem. Zanim podejmiesz decyzję, sprawdź, kto naprawdę przemawia do Ciebie z ekranu telefonu.