Słowa mają konsekwencje. Szczególnie te wypowiadane publicznie – w wywiadzie, przed kamerami, w gorącym okresie kampanii prezydenckiej. Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha, zadeklarował, że jeśli Rafał Trzaskowski wygra wybory, mieszkańcy Wrocławia będą mogli za darmo zwiedzać Zamek Książ o jeden dzień dłużej. Nie padły tam warunki, nie było mowy o „promocji” – była to deklaracja, którą niektórzy komentatorzy odebrali jako uzależnianie konkretnej korzyści od wyniku wyborów.
Dziś – po wyborach, których Trzaskowski nie wygrał – temat wraca ze zdwojoną siłą. Tym razem jednak nie jako kuriozum, lecz jako przedmiot zawiadomienia do prokuratury.
Radosław Tadajewski – przedsiębiorca – ogłosił w mediach społecznościowych, że kieruje cztery zawiadomienia do prokuratury. Jedno z nich dotyczy właśnie działań prezydenta Wałbrzycha. W jego ocenie Szełemej miał dopuścić się „kupowania głosów oddanych na Rafała Trzaskowskiego”.
— „Miejsce przestępców jest w więzieniu, a nie mediach i polityce” – pisze Tadajewski. — „Przyszła pora na ukaranie winnych.”
W jego imieniu działa mec. Bartosz Lewandowski, który w swoim oświadczeniu powołuje się na art. 250a § 2 Kodeksu karnego – przepis mówiący wprost o karalności oferowania korzyści materialnych w zamian za głosowanie. Zwraca uwagę, że Zamek Książ to spółka miejska, co – jego zdaniem – nadaje tej deklaracji nie tylko wymiar symboliczny, ale również prawny.
— „To niedopuszczalne w demokratycznych standardach kampanii” – komentuje adwokat. I dodaje, że sprawą powinny zająć się organy ścigania bez względu na barwy polityczne.
Nie tylko polityka
Z punktu widzenia prawa sprawa dopiero się zaczyna. Z punktu widzenia mieszkańców – może niepokoić już teraz. Jeżeli bowiem prokuratura zdecyduje się wszcząć śledztwo, a tym bardziej postawić zarzuty – prezydent Wałbrzycha będzie musiał zmierzyć się z realnym kryzysem polityczno-prawnym.
Nie chodzi tu tylko o jego osobisty wizerunek. Chodzi o to, że część sił i czasu prezydenta – zamiast na rozwój miasta i przyciąganie młodych ludzi – może zostać przekierowana na działania obronne, medialne i prawne. A to w momencie, gdy Wałbrzych wciąż zmaga się z odpływem mieszkańców, brakiem dużych inwestycji i trudną sytuacją budżetową.
Co grozi za „kupowanie głosów”?
Zgodnie z art. 250a § 2 Kodeksu karnego, oferowanie korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za głosowanie w określony sposób jest przestępstwem zagrożonym karą do 2 lat pozbawienia wolności. Jest to przestępstwo umyślne i ścigane z oskarżenia publicznego.
W przypadku prawomocnego skazania za ten czyn, prezydent miasta automatycznie traci bierne prawo wyborcze, co oznacza, że jego mandat wygasa z mocy prawa. Komisarz wyborczy ma obowiązek ogłosić wygaśnięcie mandatu, a jego obowiązki przejmuje osoba wyznaczona przez Prezesa Rady Ministrów – do czasu nowych wyborów.
Zapytaliśmy Urząd Miejski w Wałbrzychu
Wysłaliśmy do Urzędu Miejskiego prośbę o komentarz w tej sprawie. Zapytaliśmy m.in., czy Roman Szełemej podtrzymuje swoją wypowiedź, czy miał świadomość możliwych konsekwencji prawnych i czy Urząd został poinformowany o planowanych zawiadomieniach.
Czy Roman Szełemej stanie się problemem dla Platformy Obywatelskiej?
Dla polityków PO to temat co najmniej niewygodny. Wałbrzych przez lata był jednym z bastionów tej partii, a Roman Szełemej uchodził za jej niekwestionowaną twarz w regionie – skutecznego, choć niekiedy kontrowersyjnego samorządowca. Dziś jednak, w obliczu zapowiedzianego zawiadomienia do prokuratury, może stać się dla niej ciężarem. Szczególnie że sprawa zaczyna żyć własnym życiem, a jej zasięg może wkrótce wykraczać daleko poza granice Dolnego Śląska.
Na niekorzyść Szełemeja działa także polityczny kontekst. W tych wyborach to młodzi wyborcy pokazali wyraźnie czerwoną kartkę kandydatowi rządu. W wielu miastach i miasteczkach – również na Dolnym Śląsku – głos młodego pokolenia był jednoznaczny: chcemy innego stylu uprawiania polityki. Tymczasem sprawa obietnicy darmowego wstępu do Zamku Książ może zostać odebrana przez tę grupę jako przejaw starego, cynicznego myślenia: „co wam damy, jeśli zagłosujecie dobrze”.
To niebezpieczne nie tylko wizerunkowo, ale też strategicznie. Bo to właśnie młodych ludzi musimy dziś przyciągać do Wałbrzycha – tych, którzy mają wybór, czy zamieszkać tutaj, czy w dużym mieście z nowoczesną ofertą i transparentnym samorządem. Jeśli Wałbrzych ma mieć przyszłość, musi przekonywać jakością, a nie podejrzeniami o kupowanie sympatii wyborców.
Niektóre kampanijne deklaracje mają krótki żywot. Inne zostają z nami na dłużej. Słowa o darmowym Zamku Książ, wypowiedziane w szczycie wyborczych emocji, mogą dziś zamienić się w długą – i trudną – drogę prawną. Dla Romana Szełemeja. Dla Wałbrzycha. Dla lokalnej sceny politycznej.