„Jak wygra Trzaskowski, dam nawet dwa dni darmowego wejścia do Książa” – to słowa wypowiedziane publicznie przez prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja w wywiadzie dla lokalnego portalu. Nie padły w żartach ani w prywatnej rozmowie – lecz w trakcie oficjalnej wypowiedzi medialnej, dotyczącej akcji profrekwencyjnej między Wałbrzychem a Wrocławiem.
Tym samym prezydent miasta, który zarządza mieniem należącym do wszystkich mieszkańców, złożył publiczną obietnicę uprzywilejowania jednej grupy obywateli – mieszkańców Wrocławia – w zamian za wynik polityczny. Taka wypowiedź to nie tylko przekroczenie granic dobrego smaku. Zdaniem prawników i komentatorów, może ona stanowić naruszenie przepisów prawa wyborczego, finansowego i samorządowego.
Polityczna gratyfikacja za wynik?
Wypowiedź Szełemeja miała być reakcją na tzw. „derby frekwencyjne” – inicjatywę, w której Wrocław i Wałbrzych rywalizują o najwyższą frekwencję w II turze wyborów prezydenckich. Miasto, które uzyska lepszy wynik, umożliwi mieszkańcom drugiego bezpłatne zwiedzanie jednej ze swoich atrakcji – odpowiednio: Zamek Książ lub wrocławskie zoo. Dotyczyło to jednego dnia i było z założenia apolityczne.
Jednak prezydent Wałbrzycha poszedł o krok dalej – warunkując przedłużenie darmowego wstępu do dwóch dni od zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego. Tym samym połączył realne świadczenie samorządowe z preferowanym wynikiem wyborów.
Co na to prawo?
Wypowiedź prezydenta może wypełniać przesłanki kilku naruszeń:
🔹 Art. 108 §1 Kodeksu wyborczego stanowi, że organy władzy publicznej są zobowiązane do zachowania bezstronności wobec kandydatów.
🔹 Art. 250a §2 Kodeksu karnego mówi jasno: kto oferuje korzyść majątkową w zamian za głos – podlega karze do 5 lat więzienia.
🔹 Art. 6 ustawy o pracownikach samorządowych nakłada obowiązek rzetelnego i bezstronnego wykonywania zadań niezależnie od sympatii politycznych.
🔹 Art. 44 ust. 1 i 3 ustawy o finansach publicznych nakazuje, by świadczenia samorządu były udzielane na podstawie prawa, celowo i oszczędnie – a nie na podstawie deklaracji politycznych.
Zamek Książ jest zarządzany przez spółkę komunalną Zamek Książ Sp. z o.o., w 100% należącą do Gminy Wałbrzych. Oznacza to, że przychody z biletów to dochód majątku publicznego. Ich rozdysponowanie – nawet w formie darmowego wstępu – musi mieć podstawę prawną. A takiej tutaj nie ma.
Czy to agitacja? A może przekroczenie uprawnień?
Nie ma znaczenia, że wypowiedź padła w wywiadzie. Prezydent nie wypowiadał się jako osoba prywatna, lecz jako urzędujący włodarz miasta, komentując sprawę dotyczącą miejskiego majątku. W takiej roli ma obowiązek zachować bezstronność. W tym przypadku nie tylko jej zabrakło – pojawiła się wręcz forma nagrody za konkretny wynik wyborczy.
W opinii prawników, może to zostać zakwalifikowane jako próba wpływu na wybory przy użyciu zasobów publicznych. Czyli dokładnie to, czego zabraniają przepisy zarówno kodeksu wyborczego, jak i karnego.
Co ważne, dotychczasowe ustalenia dotyczyły jednego dnia darmowego wstępu, bez powiązania z jakimkolwiek kandydatem. Tymczasem Szełemej zapowiedział „nawet dwa dni” – ale tylko jeśli wygra Trzaskowski. Taka deklaracja wpisuje się w definicję agitacji politycznej przy użyciu urzędu, a nie kampanii profrekwencyjnej.
Samorząd jako narzędzie kampanii?
Wypowiedź prezydenta nie została potwierdzona żadnym zarządzeniem ani uchwałą Rady Miejskiej. To oznacza, że nie istnieje żadna formalna podstawa do realizacji tej obietnicy. A nawet gdyby takowa powstała – jej zgodność z ustawą o finansach publicznych byłaby wątpliwa. Dlaczego? Bo działania samorządu muszą być nie tylko zgodne z prawem, ale również celowe, uzasadnione i równe wobec obywateli.
Tu natomiast pojawia się nowy standard: polityczne wynagradzanie obywateli innego miasta za głosowanie „właściwie”.
Reakcje i konsekwencje
Na moment publikacji nie odnotowano reakcji ze strony PKW, wojewody ani organów ścigania. Jednak w mediach społecznościowych – również tych ogólnopolskich – deklaracja Szełemeja została skomentowana jako „jawne przekupstwo polityczne”, „szantaż wyborczy” i „nadużycie samorządu”.
Trudno się dziwić. W Polsce obowiązuje zasada, że urząd nie może być przedłużeniem sztabu wyborczego. Głos wyborczy nie może być „nagrodzony” biletem do zamku. Takie gesty – nawet jeśli nie przynoszą realnego skutku – niszczą zaufanie do samorządu i burzą fundamentalną zasadę: wspólny majątek służy wszystkim, niezależnie od poglądów politycznych.
Jeśli dziś zamek… to co jutro?
Zamek Książ to jeden z najcenniejszych symboli Wałbrzycha. Nie należy do żadnego prezydenta. Należy do wszystkich mieszkańców. Prezydent nie ma prawa używać go jako zachęty wyborczej. Nikt nie dał mu mandatu do handlu majątkiem publicznym za polityczne sympatie.
Dlatego pytamy wprost:
jeśli dziś zamek… to co jutro?